Kategoria

XRozdział 12


sty 16 2009 Rozdział XII
Komentarze (0)

  Ciemne nocne niebo przegonił złocisto czerwony blask zwiastujący wschód słońca poprzedzony pojawieniem się blado różowych łun płynących powoli. Robiło się coraz cieplej. Na gęstych stepowych trawach pojawiła się rosa, która zamoczyła ubrania śpiących wędrowców. Mimo iż promienie słoneczne uderzyły im prosto w twarze to ani Rithior, ani Thakan nie mieli zamiaru wstać. Byli zmęczeni podróżą i potrzebowali wypoczynku. Jednak nie wszystko poszło po ich myśli. Ze snu wyrwał ich głośny dźwięk jakby coś bardzo ciężkiego spadło z wielką siłą na ziemie niedaleko nich. Przerażony Rithior szybko przetoczył się za krzaki zaś Thakan wstał, aby zobaczyć, co się dzieje. Za pierwszym hukiem poszedł drugi, potem trzeci i czwarty. Mężczyzna ostrożnie podszedł do kamienia na środku polanki i wdrapawszy się na niego zamarł ze zdziwienia. Przez polanę spacerował sobie ogromny stwór, którego skóra wyglądała jakby z kamienia. Miał gigantyczne ręce i stopy. Sięgał jakichś pięciu metrów. Miał małe oczka i nie duże usta wyryte w dużej głowie przypominającej kamień. Mimo małych warg sapał bardzo głośno. Najwyraźniej doskwierało mu słońce.

  Wtedy potwór spostrzegł stojącego na kamieniu mężczyznę. Spojrzał na niego małymi oczkami i ruszył w jego stronę. Thakan szybko zeskoczył z głazu i przerażony podbiegł do Rithiora.

 - Szybko schowaj się gdzieś!

 - Czemu? Co to za hałasy?

 - To kamienny golem. Zauważył nas.

 - Kamienny, kto?

 - Golem. Dorosły samiec. Bardzo silny. Nie wiem skąd on się tu wziął. Te bestie żyją tylko na terenach skalistych w górach.

 - Dasz sobie radę?

 - Mam jeszcze dużo sił. A teraz spadaj – Pogonił Rithiora i sam schował się za głazem. Chłopak ruszył biegiem skacząc przez wszystkie krzaki, jakie stanęły mu na drodze. Kiedy tylko ujrzał bestie przyśpieszył. Golem, kiedy zobaczył biegnącego chłopca szybko zmienił kierunek marszu. Ruszył za Rithiorem zwiększając tempo.

 - Jasna cholera! – Wrzasnął Thakan. Musiał coś szybko zrobić. Golem bez problemu złapałby Rithiora i zgniótł go jak robaka. Nie mógł dłużej zwlekać. Wyskoczył zza kamienia i krzyknął:

 - Liarhan Unro – I wyciągnąwszy ręce ku bestii wystrzelił z obu dwie pompy wodne pod bardzo dużym ciśnieniem. Te uderzyły w golem, który dalej zmierzał za Rithiorem. Nie zwrócił uwagi na czary Thakana. Chłopak uciekał ile sił w nogach, ale golem zbliżał się coraz bardziej. Teraz już nie było wyjścia. Mężczyzna musiał zastosować ostateczne środki. Złożył ręce i szepnąwszy coś po cichu rozmył się w powietrzu. Nagle pojawił się kilka metrów przed biegnącym Rithiorem.

 - Co jest? – Krzyknął przestraszony chłopak.

 - Schowaj się za mnie! – Rozkazał Thakan – Hangua Thumassar – Mówiąc to przyłożył rękę do ziemi. Nagle nogi idącego szybko potwora zaczęły oplatać dość grube pnącza, które wyglądały na bardzo trwałe. Golem jednak swoją potężną nogą zerwał wijące się gałęzie i jak gdyby nigdy nic szedł dalej.

 - Tak się bawisz? No to łap! Elionir – Wrzasnął a w jego ręku zaczął pojawiać się ogień, który po chwili uformował się w kulę. Kształt zaczął się powiększać i po kilku sekundach kula była tak duża jak koło od przeciętnego wozu. Thakan wziął zamach i posłał czar prosto w bestię. Kula leciała bardzo szybko i zetknąwszy się z ciałem bestii wybuchła tworząc potężny huk. Wielka chmura dymu zasłoniła golema. Rithior był na tyle zdziwiony, że nie mógł wykrztusić nawet jednego słowa. Wiedział, ze Thakan posługuje się magią, ale czary, których on używa są na bardzo wysokim poziomie. Ale nawet tak zaawansowana magia nie powstrzymała potwora. Z pośród kłębu dymu wyłonił się golem. Szedł już nie, co wolniej. Miał odłamane pół ramienia i poparzoną klatkę piersiową. Tym razem był jednak bardzo zdenerwowany. Zacisnął ogromne, kamienne pięści patrząc na Thakana, który stał kilkadziesiąt metrów przed nim.

 - Do cholery! Musiałem trafić w bark, a nie w łeb – Wrzasnął zdenerwowany mężczyzna - Teraz mnie wkurzyłeś. - Chwycił za rękojeść swojego miecza. Rithior zdziwił się jeszcze bardziej. Thakan chciał wyjść naprzeciw golemowi z mieczem. To było szczytem głupoty. I nagle rozległ się świst. Mężczyzna począł wyciągać miecz, który uderzał po oczach jaskrawym światłem. Wziął duży zamach i ciął powietrze pod sosem. Rithior nie wiedział, co się dzieje. Nagle po śladach cięcia zaczęła tworzyć się biała smuga, która z wielką prędkością ruszyła w stronę golema, robiąc dziurę w ziemi i ścinając trawę. Bestia nie zwracała na nią uwagi jednak jej stosunek musiał się zmienić gdyż po sekundzie jej kolano zamieniło się w miazgę. Golem stracił równowagę. Thakan wykorzystał sytuację i powtórzył atak trzykrotnie poczym wyskoczył w górę na wysokość głowy golema i wziąwszy zamach zza głowy począł ciąć w momencie rozpoczęcia spadania. To był ostateczny atak. Thakan posłał bestii pięciometrową smugę. Po uderzeniu trzech mniejszych golem ledwo trzymał się na nogach, a gdy ostatni atak zetknął się z jego kamiennym ciałem zamienił je w stertę gruzu.

  Rithior siedział gdzieś za krzakiem patrząc na wyczyny starca. Był pełen podziwu i zdumienia. Nigdy nie widział czegoś takiego. Jeszcze przed kilkoma minutami uważał Thakana za starca, który bawi się w rozpalanie ognisk za pomocą magii. To, co teraz ujrzał zupełnie zmieniło jego pogląd. Thakan był potężnym wojownikiem. Zna magię bardzo wysokiego poziomu.

 - Thakan, jak Ty...? - Wyjąkał Rithior

 - Takie są właśnie skutki wieloletniego treningu. - Odparł zmęczonym głosem Mężczyzna.

 - Czy ja też będę wyczyniał takie cuda?

 - Ty mój drogi chłopcze możesz stać się dużo silniejszy.

 - Naprawdę?

 - Ależ oczywiście. Chrzest Mędrców Ognia uwolni twoje pokłady magicznej energii, która w tobie drzemie.

 - Mędrców ognia? Co to jest?”

 - Zakon mędrców ognia ukryty jest gdzieś w górach. Jednak w imperium Elfów jest portal, który tam prowadzi. Tylko nie liczni jednak mogą się tam dostać. Zapewne Ciebie przepuszczą przez klasztorne bramy. Tam przejdziesz chrzest, który pomoże Ci uwolnić magię demona.

 - Myślałem, ze Ty mi to pokażesz.

 - Ja Ci pokaże czary, jednak używanie ich będzie Cie kosztowało stratę energii. Musisz wiedzieć, że na razie masz jej mało. Będziesz w stanie rzucić kilka zaklęć, ale nic poza tym. Kiedy opanujesz magię demona twoja energia wzrośnie niebywale. Będziesz mógł miotać czarami, których Cię nauczyłem w nieskończoność.

 - A Ty skąd masz tyle energii magicznej?

 - To kwestia wieloletniej praktyki. Nie zapominaj, że długo mieszkałem z Elfami i oni dali swoją magię, którą jeszcze polepszałem.

 - W takim razie, co mi da Twój trening?

 - Mój trening młodzieńcze da Ci możliwość korzystania z mocy Arathana. Uwalniając ją znacznie wzrośnie twoja szybkość i siła. Wyostrzą Ci się zmysły. Jednak musisz wiedzieć, że nie możesz polegać tylko na demonie. Jeśli przestaniesz zwracać uwagę na własne możliwości i uzależnisz się od Demona, to on w końcu przejmie Twoje ciało. Musisz z nim walczyć i podporządkować go sbie. On nigdy nie może być silniejszy. A teraz wracajmy do obozu. Niedługo zaczynamy trening. - Mówiąc to począł iść w kierunku polanki. Rithior bez wahania wstał i ruszył za nim.

kowal11zodiak