Archiwum 09 stycznia 2009


sty 09 2009 Rozdział VIII
Komentarze (0)

  Tym czasem w Drowskiej Twierdzy Koram stała się rzecz dziwna. W jednej z ogromnych sal, której ściany spowite były gęstym pnączem stał kamienny tron, którego boków kapał czarny smar. Siedział na nim Mroczny elf o biały włosach spuszczonych luźno na ramiona. Skóra jego była dość ciemna a oczy szafirowe. Ubrany był w czarną długą szatę, na której widniały dziwne szare znaki i rysunki. Widać było jakiś niepokój w jego oczach. Brwi miał lekko uniesione a jego zimne spojrzenie wbite było w jeden punkt. Ręce drżały mu nerwowo podobnie jak usta.

  Nagle do Sali wbiegł drugi mężczyzna trzaskając głośno drzwiami. Ubrany był w czarną zbroję, która jak widać było nie obciążała go w ogóle, ani nie krępowała jego ruchów. Kolczuga jego była paskowa bez naramienników, a spodnie mocno utwardzone, ale skórzane. Na to narzucony miał czarny płaszcz z kapturem, z, pod którego wystawały kosmyki gęstych czarnych włosów.

 - Wzywałeś mnie Panie? – Spytał cichym, lecz niespokojnym głosem.

 - Tak! – Odpowiedział siedzący na tronie Władca.

 - Czy coś się stało?

 - Przebudził się demon.

 - Że co?!

 - Demon Arathan przebudził się w ciele tego gówniarza!

 - Przecież nie skończył jeszcze osiemnastu lat!

 - Myślisz, że jestem głupi?!

 - Nie! Wybacz Panie! Ale teraz mamy mało czasu. Mieliśmy znaleźć go i zabić zanim przebudzi w sobie demona.

 - Przecież Wiem!

 - No i co teraz?!

 - Musimy zabić go zanim nauczy się korzystać z jego mocy.

 - A co jeśli nam się nie uda?

 - Wtedy ten gnojek stanie się bardzo potężny.

 - A Więc co mamy robić?

 - Nie możemy dopuścic, aby demon oddał mu moc. Ona miała być dla mnie. Wtedy już dawno wojna by się skończyła!

 - Tylko jak mamy to zrobić?

 - Dlatego właśnie Cię tu wezwałem. Dzieciak jest gdzieś na północy. W ludzkiej krainie, jednak przy samej granicy. Musisz tam wyruszyć i zabić tego gówniarza. Trupa masz przyprowadzić do mnie, a wtedy ja przejmę jego moc. Musisz się jednak śpieszyć, bo jak nauczy się korzystać z mocy demona to zapewne zginiesz!

 - Wątpisz w moje zdolności Panie. – Mężczyzna uśmiechnął się wrednie i ściągnął kaptur z głowy. Miał czarne włosy do ramion zakrywające jego prawe oko. Był bardzo blady a przez sam środek jego twarzy przechodziła bardzo widoczna blizna.

  Mężczyzna odwrócił się na pięcie i poprawiwszy niesforny kosmyk włosów ręką okrytą czarną, skórzaną rękawicą ruszył w stronę drzwi. Krok jego był spokojny i pewny, a spojrzenie dumne. Przed samym wyjściem skręcił lekko w prawo. Doszedłszy do jednej ze ścian rozchylił pnącza i odsłoniło się przed nim nieduże okno umieszczone w mocnej ceglanej ścianie. Drow posłał wredny uśmiech władcy i schyliwszy się wyskoczył przez nie.

 

kowal11zodiak